"Im wyżej człowiek się wdrapie, tym bardziej wszystkie zasady się zacierają, a to, co czarne albo białe, robi się coraz bardziej szare."
Nie wiedziałam czego mogę się
spodziewać po tej książce. Czy będzie tak dobra jak „Zanim się
pojawiłeś”, czy wręcz przeciwnie, jak w przypadku „Kiedy
odszedłeś”, będę chciała jak najszybciej o niej
zapomnieć?
„Dziewczyna, którą kochałeś” przywróciła
moją wiarę w twórczość autorki. Nie mogę powiedzieć, że jest
to najlepsza powieść Moyes z wszystkich książek, które
dotychczas przeczytałam, ponieważ historia Lou i Willa głęboko
zapadła mi w sercu. To co otrzymaliśmy w „Dziewczynie” różni
się od znanych nam powieści. Jest wyjątkowa, unikalna i dlatego
szybko skradła kolejny skrawek mojego serca.
„Dziewczyna, którą kochałeś”
przedstawia dwie historie kobiet, które żyją w różnych czasach.
Sophie wraz z siostrą mieszkają we Francji w niewielkim mieście
okupowanym przez Niemców podczas I Wojny Światowej. Każdy ich
dzień wypełniony jest pracą w hotelu oraz wyczekiwaniem powrotu
małżonków. Sophie otuchy dodaje portret, Jej własny, namalowany
przez ukochanego na początku ich znajomości.
Liv, wdowa po architekcie, mieszka we
współczesnej Anglii. Po mężu został Jej dom i portret nieznanej
kobiety. Bohaterka ledwo wiąże koniec z końcem i w chwili, gdy
chcą odebrać Jej jedyną cenną rzecz- zaczyna walczyć.
Tym samym poznaje historię
„Dziewczyny, którą kochałeś”.
Książka nie jest typowym romansem,
chociaż zalicza się do tej kategorii.
Miłość, która stawiana jest na
pierwszym miejscu, nie przedstawia mdłej i przepięknie ubarwionej
historii par. W tej powieści ukazana jest tęsknota, za tym co
zostało utracone i odebrane. Obie bohaterki próbują walczyć z
wewnętrznym bólem, który pozostał po ukochanych.
Moyes przedstawia nam obraz kobiety,
silnej i zdeterminowanej, która walczy do samego końca. Niezależnie
od czasu, zarówno Sophie jak i Liv muszą sobie same radzić w
ciężkich sytuacjach. Mogą liczyć jedynie na siebie, tym samym
udowadniając innym, że nie ma rzeczy niemożliwych.
Przepiękna powieść, która
niejednokrotnie sprawiła, że łzy wzruszenia napływały mi do
oczu. Nie zrażajcie się opisem znajdującym się na tyle książki,
sama miałam wątpliwości, czy powieść jest warta zachodu. Jest,
oczarowała mnie od samego początku.
Polecam z całego serca!