KultuRadande #4



Luty był miesiącem filmowym, głównie dzięki Oscarom.
Również wtedy obchodziłam "wtorkowy seans filmowy", czyli małe celebrowanie (bez okazji, tak po prostu) w kinie na początku tygodnia.
Jak co roku miałam postanowienie, aby obejrzeć wszystkie filmy nominowane do Oscarów (i wiadomo jak to jest z postanowieniami- rzadko kiedy udaje nam się je spełnić). Jednak te najważniejsze (według mnie) filmy obejrzałam (oprócz "Romy", aczkolwiek w najbliższym czasie zamierzam nadrobić).



Zacznę od niezwykłego filmu z festiwalu Berlinare 2018. Mowa tutaj o "Ága". 
Bardzo poruszająca historia, opowiadająca o losach Sedny oraz Nanooka mieszkających samotnie w lodowej krainie. Ten film był dla mnie całkowitym zaskoczeniem (głównie ze względu na to, że nie wczytywałam się w opis, postanowiłam zaufać intuicji). To opowieść nie tylko o życiu dwojga samotnych ludzi, którzy postanowili odciąć się od cywilizacji. To wzruszająca historia małżeństwa, ich rodziny oraz relacji pomiędzy córką (tytułową Ágą) a ojcem. 





Kolejny film to "Green Book".
Już od samego początku miałam przeczucie, że to będzie "ten film". Green Book przedstawia historię przyjaźni- niesamowitej i  nietypowej dwóch bardzo różniących się od siebie osób. Wielotygodniowe tournee to nie tylko podróż do nowych miejsc. To głównie przewartościowanie swoich poglądów, zrozumienie drugiego człowieka, nauka tolerancji czy zaakceptowanie swoich korzeni- ukazane w sposób lekki z humorem.  





Trzeci film, o którym jest mowa, również powiązany jest z Oscarami. "Moonlight" to zdobywca nagrody "Najlepszy film" w roku 2017. Można doszukać się podobieństwa pomiędzy dwoma wyżej wymienionymi filmami. Tematyka związana z nietolerancją, homoseksualizmem, poszukiwaniem samego siebie. To film, w którym ukazana jest historia chłopca, jaki wpływ miało otoczenie na niego oraz jak kreowało jego przyszłość. 
Przyznam, że musiałam dojrzeć do "Moonlight". Spotkałam się w wieloma negatywnymi opiniami, stwierdzeniami, że "ten film to całkowite nieporozumienie i nie zasługuje na nagrodę". Cieszę się, że obejrzałam go dopiero teraz.  





Ostatnim filmem, o którym w tym poście wspomnę jest "Faworyta".
Historia pełna intryg, humoru ozdobiona cudownymi kostiumami oraz muzyką. Można rzec, że obie kochanice królowej walczą o jej względy w sposób bardzo nieczysty. Przyjaźń i miłość przeradzają się w rywalizację, która prowadzi do przykrych konsekwencji.
Moim zdaniem nie jest to trudny w odbiorze film, aczkolwiek para, która siedziała obok mnie w kinie (chętnie pozdrowiłabym) cały czas złośliwie komentowała, a w pewnym momencie zauważyłam, że pan dosłownie zasypia. No cóż ;)




I na sam "filmowy" koniec chciałabym wspomnieć o serialu "Atypowy". Późno zaczęłam oglądać, aczkolwiek jak już zaczęłam to dosłownie nie mogłam oderwać się od ekranu laptopa (obejrzałam wszystkie sezony w kilka dni).
Historia o autystycznym licealiście, który próbuje być normalnym nastolatkiem i pragnie odnaleźć swoją drugą połowę. Problem pojawia się nie tylko wśród rówieśników (którzy nie rozumieją i nie chcą zaakceptować chłopaka), ale również w domu głównego bohatera. Próba usamodzielnienia się, uwolnienia od ciągłej kontroli matki i radzenie sobie z samoakceptacją.
Piękna i mądra opowieść ukazana w zabawny i nieskomplikowany sposób- Netflix ponownie pozytywnie zaskakuje. 




I wisienka na sam koniec. 
Wystawa World Press Photo, która przedstawiała najlepsze fotografie prasowe nagrodzone w konkursie organizowanym przez Fundację World Press Photo.
Byłam pod ogromnym wrażeniem tego jak zostały uchwycone emocje, czasami wręcz drastyczne momenty z życia obcych ludzi, które wzbudzały skrajne emocje- począwszy od poczucia bezpieczeństwa, aż do niepokoju.

A jak Wasz kulturalny luty?


3 komentarze:

  1. Ja jakoś nie oglądam filmów, zdecydowanie wolę książki. 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre filmy warto obejrzeć, naprawdę polecam ;)

      Usuń
  2. "Green Book" jest według mnie filmem rewelacyjnym. Opowieść o ogromnie utalentowanym Murzynie za mało czarnym, i białym rasiście za bardzo czarnym urzekła mnie. Dyskryminacja artysty traktowanego jak tresowana małpka zamykana na noc w schowku na szczotki, jest oburzające. Dzień wcześniej obejrzałem "Bohemian rhapsody" wypadła w moich oczach blado w porównaniu z "Greem Book", mimo że uwielbiam Queen'ów. "Faworyta" ujęła mnie scenografią, muzyką i poczuciem humoru scenarzysty. Pozdrawiam ciepło i zapraszam do odwiedzenia mojego bloga www.krainslowa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 radandenelia , Blogger