Obyczajowy kącik: Jennifer Niven "Wszystkie jasne miejsca"
„Cierpienie staje się miarowe.
Codziennie, o zmroku, ściśnięcia serca – i trwa aż do nocy.
~Cesare Pavese.
Rozpadłem
się
na
kawałki.”
Problemy związane z psychiką w
dzisiejszych czasach stały się codziennością. Coraz więcej
młodych ludzi próbuje targnąć się na własne życie, a dorośli
udają lub nie chcą tego widzieć. Owszem, czasami trudno
zorientować się, że bliska osoba ma problemy ze sobą (sama byłam
w takiej sytuacji), jednak poświęcenie trochę więcej uwagi może
wiele zmienić.
Ten cytat najbardziej ugrzązł mi w
pamięci i mimo, że w książce możemy znaleźć wiele innych
ciekawych, po przeczytaniu tego fragmentu coś we mnie pękło.
Poznajemy dwóch młodych ludzi na
szczycie szkolnej wieży. Dziewczynę o imieniu Violet, która nie
może uwolnić się od przeszłości i odlicza dni do zakończenia
szkoły, aby w końcu uciec z miasteczka oraz szkolnego wariata –
Finich'a, który ma obsesję na punkcie różnych sposobów
pozbawiania się życia, jednak ciągle szuka powodu, by pozostać
żywym.
Kiedy oboje wracają cali z wieży,
nikt tak naprawdę nie wie kto komu uratował życie, a późniejszy
projekt szkolny staje się wspólnym sensem, tylko czy na długo?
Trochę upłynęło czasu od
przeczytania książki i napisania recenzji.
W moim sercu odczulam wiele sprzecznych
emocji, więc wolałam poczekać, aż chociaż trochę się uspokoi.
Od samego początku obawiałam się, że
pomimo ciekawej fabuły, wiek bohaterów może mi przeszkadzać i
przez to nie wczuję się. Skłamałabym, gdybym powiedziała, że
tak nie było i bez problemu utożsamiłam się z którymkolwiek
bohaterem. Jednak poziom dojrzałości tych postaci był o wiele
wyższy niż u niejednego nastolatka w ich wieku.
Jak dla mnie ta książka mogłaby być
o wiele grubsza, nie mogłam pogodzić się z faktem, że to już
koniec. Przedłużyć podróże, żeby było ich jeszcze więcej,
najlepiej, by trwały w nieskończoność.
Nie jest to kolejna młodzieżówka, w
której po pierwszym rozdziale główni bohaterowie rzucają się na
siebie i ślinią, by w 2/3 książki wystąpił nagły kryzys,
kłótnie, zerwania itp. i na końcu szczęśliwe zakończenie,
najlepiej ze wspólnym mieszkaniem, kotem lub inną wspaniałą
rzeczą.
Nie powiem, podczas czytania tej
powieści miałam chwile, że wszystkie złe emocje przeszły na mnie
i czułam się jak kiedyś, wszystko stało się bez sensu.
Tak jak wiele z Was pisało, koniec
wbija człowieka w siedzenie.
Nie mogłam się pogodzić z
zakończeniem i miałam ogromny żal, nie tylko do bohaterów.
Polecam książkę zarówno młodym i
dojrzałym osobom, jak również ich rodzicom, aby mieli szansę
zrobić coś więcej, zanim będzie za późno.
Według mnie jest to pozycja
obowiązkowa.
Dawno nie byłam pod tak wielkim wrażeniem, naprawdę warto sięgnąć po tę książkę.
Miłego zaczytanego poniedziałku!
Książka ta kusi mnie przede wszystkim przez okładkę :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
http://bojakochamczytacksiazki.blogspot.com/