Piątkowy seans z książką czy filmem? #6: Nicholas Sparks "Ostatnia piosenka"


"Życie bardzo przypomina piosenkę. Na początku jest tajemnica, na końcu - potwierdzenie, ale to w środku kryją się wszystkie emocje, dla których cała sprawa staje się warta zachodu"

Mam ogromny sentyment do tej książki.
Pierwsza powieść Sparksa, miłość od pierwszego przeczytania, pierwszy śmiech i pierwsze łzy. Wszystko, co teraz kocham i doceniam w książkach.




Ronnie zostaje zmuszona do spędzenia wakacji w domu ojca. Wszystko byłoby ok, gdyby nie fakt, że musi jechać z młodszym bratem, a miejscowość okazuje się odludna. Zbuntowana nastolatka ma żal, największy do ojca, który kilka lat wcześniej zostawił rodzinę. Czy dla dziewczyny okażą się to najgorsze wakacje? A może tajemniczy chłopak przywróci radość i miłość skrywaną od tak dawna?


Tak jak wspomniałam wyżej, była to pierwsza książka autora, którą pochłonęłam. Wtedy nie wiedziałam co Nicholas jest w stanie zafundować czytelnikowi.
Byłam w podobnym wieku co główna bohaterka, więc opisaną historię odczułam mocniej. Bunt ukryty w sercu podobnie jak muzyka w duszy- obie te cechy nas połączyły.
Kłopoty, w które wpakowała się Ronnie wydawały mi się absurdalne. Zdenerwowana przeżywałam każdą karę tak samo jak ona. 

I miłość, której mi brakowało, a pragnienie zaspokoiłam czytając kolejne rozdziały.
Nagle przyszedł moment, w powieściach Sparksa często powtarzający się motyw, który spowodował, że nie mogłam powstrzymać łez. Rozdzierający ból i rozpacz, znacie to?
Od tamtej pory stałam się ogromną fanką pisarza, to jednak coś znaczy.


W tamtych czasach uwielbiałam Miley i gdy dowiedziałam się, że wyjdzie nowy film z nią w roli głównej, wiedziałam, że muszę go obejrzeć.
Oczywiście po przeczytaniu książki sięgnęłam po ekranizację.

Oczarowana powieścią, znałam każdy szczegół i podczas oglądania wyłapywałam różnice, które wtedy wydawały mi się skandaliczne. Teraz, kiedy minęło sporo czasu, zdaję sobie sprawę, że nie da się stworzyć kropka w kropkę idealną ekranizację.
Film ma swój urok, który stał się dużym atutem. Mimo, że faktycznie niektóre sceny różnią się lub brakuje kilku wątków, oglądając nie zwraca się dużej uwagi na to. Nie towarzyszy nam dziwne uczucie, że czegoś brakuje. Wszystko jest tak jak powinno być.


Jednak, jeżeli mam być szczera, książka przebija wszystko.
Wiadomo, osoby, które nie trawią tej aktorki, również wybiorą powieść, jednak nie w tym rzecz. Pięknie odegrane role z piękną muzyką w tle, ale to książka funduje nam większą dawkę emocji. To ona sprawia, że nie potrafimy zapomnieć o tej historii jeszcze przez kilka miesięcy (albo lat, jak w moim przypadku).
Polecam każdej romantyczce, zarówno z dużym stażem jak i tym, które dopiero zaczynają czytać tego typu powieści. Również polecam osobom, które nie miały jeszcze do czynienia z twórczością Sparksa i zastanawiają się nad pierwszą książką.

Piątkowy seans z: książką, a film jako dopełnienie całości.

Czytaliście?
A może oglądaliście?
Co wolicie?

Miłego piątku!

3 komentarze:

  1. Oglądałam film kilka lat temu. Książki do dziś nie przeczytałam. I nie wiem, czy w tej kolejności spodobałoby mi się tak bardzo. Film mnie zauroczył, wylałam morze łez. Myślę, że po książkę w końcu i tak sięgnę :) Zwłaszcza, że mówisz, że przebija film :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytałam i oglądałam, chociaż to ksiązka wywarła na mnie większe wrażenia. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Oglądałam film. :) Sparksa lubię, ale tej książki jeszcze nie czytałam, a zdaje się, że znajduje się ona na mojej półce. ;)

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 radandenelia , Blogger