Piątkowy seans z książką czy filmem? #3: Cecelia Ahern "Love, Rosie"
"Jeśli ludzie mówią o długiej historii, oznacza to zazwyczaj, że jest krótka, ale oni
ze wstydu nie potrafią się zdobyć na powiedzenie sobie prawdy"
Kolejny piątek i ten sam dylemat, co
wybrać?
Książka powinna być Wam już znana.
Jakiś czas temu opublikowałam na blogu recenzję na jej temat
(tutaj możesz znaleźć). Nie chcę powtarzać się, jednak tak jak
wspomniałam wcześniej jest to piękna powieść, warta uwagi.
Film obejrzałam stosunkowo niedawno.
Mimo, że książkę czytałam w maju to historia utknęła mi w
pamięci, więc każde braki i niedociągnięcia jestem w stanie
wytknąć.
Zacznę od najprostszej różnicy,
która spoilerem nie będzie. Otóż pierwsze co rzuciło mi się w
oczy to niestarzejący się bohaterowie. W dzisiejszych czasach można
uzyskać wiele, jeżeli tylko się chce. Charakteryzatorzy nie
postarali się (albo reżyser postanowił odmłodzić wszystkich, bo
ścięcie włosów nie oznacza bycie starszym). Dodatkowo, rozumiem,
że trudno odzwierciedlić sposób, w jaki została przedstawiona
fabuła (listowna), ale mam wrażenie, że tych liścików, maili,
smsów było za mało. Ale to nie jest aż tak istotne.
A to co najbardziej mnie bolało to
braki w fabule.
UWAGA jeżeli nie czytałeś drogi
czytelniku książki- radzę przewinąć stronę.
Zacznę od tego, że brakowało mi
pierwszej imprezy urodzinowej, na którą Rosie nie została
zaproszona. Ma ona znaczenie, gdyż później jej córka będzie w
podobnej sytuacji i wiążą się z tym inne wydarzenia. Bal Rosie-
poszła na imprezę nie z przyjacielem, gdyż Alex wyprowadził się.
Nie przyleciał do Niej. To nie wynikało z zazdrości, czy
niedomówień- jak to w filmie zostało ukazane.
Tak jak wspomniałam wyżej, brakowało
mi listów, maili, pisanych zarówno przez Rosie jak i Jej córkę.
W filmie nie odczułam, żeby Alex
poświęcił się swojej karierze. Przecież pisano o nim w gazetach!
Kolejna sprawa, z tego co pamiętam
Alex miał syna. Przynajmniej przez jakiś czas zajmował się nim.
Nie pamiętam, czy to był Jego na 100%, ale przecież wysyłali
kartki, rysunki itp. W filmie jakoś szybko zakończyła się jego
kariera rodzica.
Jednym z najważniejszych braków w
filmie był POCAŁUNEK. Nie ten na 18 urodzinach Rosie. Podczas
pobytu Alexa u przyjaciółki (albo na odwrót) Rosie go pocałowała.
W filmie- cisza. A przecież tyle emocji to wywołało! Oczywiście
później odkręcanie tego, ciągłe gmatwanie się i oszukiwanie,
ale finał jest nam już znany.
Bardzo ważna różnica! Rosie nie
znalazła listu od Alexa, w którym pisał o swoich uczuciach. Jej
były mąż w końcu Jej podarował (łaskawie) kopertę i z tego co
pamiętam czytała w swoim hotelu, tak bardzo pragnęła odpowiedzieć
i nagle stukanie do drzwi.
I na końcu, ale to już nie jest
wielka i bardzo ważna różnica- Rosie nie założyła hotelu z
przyjaciółką.
Było jeszcze kilka drobnych różnic,
ale nie są one aż tak istotne jak te wyżej.
KONIEC spoilerów.
Zauroczona książką poprosiłam (no
dobrze, zmusiłam) przyjaciółkę do obejrzenia ekranizacji. Byłam
pewna, że film będzie tak samo dobry jak powieść.
Niestety, czar prysnął (pomimo mojego
ulubionego aktora).
Piątkowy seans z: książką. Film
tylko po to, by popatrzeć na Sama.
Jeżeli gdzieś się pomyliłam to
poprawcie mnie! :)
A jakie jest Wasze zdanie?
Książka i film dla mnie są cudowne, bo są cudownie od siebie różne i w idealny sposób. Książka kładzie nacisk na co innego, a film na co innego. I zmiany, które dokonali twórcy dodały filmowi uroku. Moim zdaniem i to i to warte jest uwagi
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba Ci się zarówno książka jak i film.
UsuńKażdy docenia coś innego. Moją opinię znasz i jak dla mnie, kiedy film odbiega od książki (w znaczący sposób) nie powinien być określany jako "ekranizacja". Gdybym nie porównywała filmu do powieści- zapewne pokochałabym go całym sercem.
Pozdrawiam:)
Tyle czasu minęło odkąd był boom na tę książkę, a ja wciąż jej nie ruszyłam. :/ Muszę przyznać, że powieść epistolarna wydaje się być czymś ciekawym.
OdpowiedzUsuńZaczytanego dnia,
Nika