Piątkowy seans z książką czy filmem? #5: Paula Hawkins "Dziewczyna z pociągu"



Należę do niezbyt licznego grona osób, którym książka się podobała.
Niektórzy próbowali mi wmówić, że już w połowie powieści wiadomo co, jak i gdzie, a ja nie potrafiłam się domyślić. Przecież nie bez powodu nazywają mnie Sherlockiem. Prawda?

Rachel codziennie dojeżdża do pracy tym samym pociągiem. Zna na pamięć trasę, podczas której pociąg zawsze zatrzymuje się przy tym samym semaforze. Dzięki temu ma czas na obserwowanie szeregu domków. Oczami wyobraźni zaczyna snuć wizje idealnego życia mieszkańców. Zazdrości im tego szczęścia, aż do pewnego dnia. Jedna chwila zmienia wszystko.
Teraz może stać się częścią życia ludzi, których tylko widywała z okna.


Książkę pochłonęłam, dosłownie. Była to jedna z pierwszych lektur, która sprawiła, że zapragnęłam więcej powieści o podobnym klimacie.
Mroczna i tajemnicza historia kobiety, która każdego dnia wsiada do pociągu i obserwuje życie innych ludzi. Niby nic strasznego, zapewne każdy z nas był w podobnej sytuacji, bo kto nie przygląda się temu, co dzieje się za oknem? Jednak w chwili, gdy obserwowana kobieta znika bez śladu, a jedną z nielicznych osób znajdujących się w miejscu zaginięcia jest główna bohaterka- człowiek zaczyna zastanawiać się, gdzie jest granica między rzeczywistością a wykreowanym światem?
Owszem, słyszałam opinie, że jak na ten gatunek to bardzo słaba książka, ale mnie ona zachwyciła (zresztą King również pochlebnie o niej wspominał). Były momenty, że robiło mi się niedobrze, ale to za sprawą autorki, która umiejętnie przedstawiła świat i czasami wręcz czułam wszystkie te odrażające rzeczy, jakbym siedziała tuż obok tego zdarzenia.
Jeżeli chodzi o Rachel (można uznać, że bohaterek w tej książce jest aż trzy) to miałam z nią niemały problem. Próbowałam zrozumieć to co przeszła i jak te zdarzenia wpłynęły na jej teraźniejszość, jednak tak bardzo budziła we mnie odrazę, że nie umiałam jej współczuć. Podobnie jak w przypadku Megan i Anny. Obie kobiety na pozór idealne, kochające żony z cudownym życiem. Jeżeli posiada się wszystko to czego chcieć więcej?

Ale przecież nie o to chodziło w książce, podobnie jak w filmie.

Na ekranizację czekałam od kilku ładnych miesięcy. Jeżeli mam być szczera to od chwili, gdy przeczytałam książkę. Byłam tak pozytywnie zaskoczona powieścią, że nie było mowy, abym odpuściła sobie film.
Zacznę od głównej bohaterki, a raczej od jej wyglądu. Tak wyobrażałam sobie Rachel. Mimo, że w książce została inaczej przedstawiona (zaniedbana z nadwagą) to spoglądając na Jej twarz- widziałam wszystko. Zresztą, podobnie jak pozostali aktorzy, spełnili moje oczekiwania i nie zauważyłam żadnej „sztuczności” na ekranie.
Film mocny, brutalny, przesiąknięty erotyzmem i przemocą. Klimat był tak niesamowity, że chwilami przechodziły mnie ogromne ciarki, jakich dawno nie odczułam (przeżywałam to tak, jakbym nie wiedziała jak się skończy).
Na szczęście reżyser oszczędził nam kilku nieprzyjemnych wydarzeń, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Mówię poważnie. Co do problemów głównej bohaterki z alkoholem nikt nie ma wątpliwości. Z tym wiążą się także inne nieprzyjemności, które niestety w książce były szczegółowo opisane (obrzydliwości!).

Ekranizacja do samego końca trzyma widza w napięciu, po to, by pod koniec wbić w siedzenie.


Chciałam dodać, że rozumiem rozczarowanie innych. Jeżeli od samego początku człowiek nakręci się, że to co przeczyta/zobaczy będzie czymś niesamowitym- po chwili zacznie żałować zmarnowanego czasu. Dla ambitnych będzie to cios poniżej pasa, ale dla osób, które nie mają wielkich wymagań- pozytywnie się zaskoczą.

Na piątkowy seans zapraszam z książką i filmem! Nieważne od czego zaczniecie, obie formy są bardzo do siebie podobne.


Jeżeli znacie powieści w podobnym klimacie to podzielcie się ze mną tytułami. Będę ogromnie wdzięczna! :)

Miłego!

1 komentarz:

  1. O proszę, jesteś chyba jedyną osobą (póki co), która pozytywnie wypowiada się na temat tej książki :)
    Zdziwiona byłam tymi wszystkimi negatywnymi komentarzami, no bo przecież za coś ta proza musiała zostać uznana jako bestseller. Wiadomo, często te bestsellery są "nadmuchiwane", a specjaliści od reklamy też robią swoje, ale nie wiem kiedy była tak duża nagonka właśnie na książkowy hit.
    Ja osobiście mam tę książkę zapisaną od długiego czasu na liście, także na pewno przeczytam i to bez specjalnego nastawiania się na nie wiadomo co :) No a później sięgnę po film :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2014 radandenelia , Blogger